ożeń się. Ale słyszałam, że Pan kobiet nienawidzisz.
O! o! nienawidzę... bardzo proszę!.. nienawidzę!.. tego nigdy nie powiedziałem — powiedziałem tylko, że tych dam, co mnie piekły, co mnie topiły, co mnie kaleczyły, kochać nie mogę, ale ja na honor płeć piękną szanuję i uwielbiam, a zwłaszcza są powaby, które mnie za serce chwycą, nim się jeszcze postrzedz mogłem.
I wieleż to razy było, że się Pan jeszcze postrzedz nie mogłeś?
Raz tylko.
A!
Bo ja mam w ocenieniu piękności pewne zasady, od których zboczyć nie mogę, których trzymać się muszę. Naprzykład w zachwycenie wprowadza mnie włos jasny a oko czarne — usteczka, coby się chętnie śmiały, a zawsze śmiać się boją — nosek... o mój Boże!.. a uszko malutkie, maluteńkie... aż dreszcz przechodzi.
Odwdzięczając się Panu, muszę i o sobie coś powiedzieć. Nazywam się Jadwiga...
Jadwiga! a ja Władysław, co za szczęście!