Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom X.djvu/198

Ta strona została przepisana.

Niby czuchrać się zacząłem,
I przez trzy dni i trzy nocy
Czuchrałem się i czuchrałem,
A płot przytem z całej mocy.
Jak pchałem tak pchałem.
Aż koniec końców, jednego poranka,
Płot trzask! — Ja przez płot — I moja kochanka...
Ale fałsz ludzi komuż jest nie znany!
Zbili mnie gałgany.
Zbili, tak żem potem
Dzień jeden i drugi,
Leżał pod płotem,
Leżał jak długi.
Źle się ze mną działo.
Już po mnie kruki Mospanie skakały,
Już kundle szczekały,
Już mnie zimno brało....
Szczęściem lunęło jak z cebra;
Jak mi się w uszy nalało,
Ocknąłem się z trwogi,
Policzyłem żebra
I jako tako zwiodłem się na nogi.
A niech was diabli wystraszą
Z taką polemiką waszą,
Pomyślałem sobie.
Wiem co zrobię....
Czekać nie będę....
I poszedłem wprost na grzędę
Gdzie było kwiatów aż ładnie,
Wytarzałem się paradnie;
Potem płoszę koni parę
Co ciągnęły gdzieś landarę...