Ta strona została przepisana.
Ktoś i gwizdnął z poza koła,
Mówią, że to Lis.
Lis.
Ja nie byłem na wieczorze.
Pudel.
Ja też mówię: być nie może.
Wtenczas Niedźwiedź chcąc dać brawo
Lewą łapą chybił prawą,
I Warchlaka, co był zasnął,
Tak za ucho tęgo trzasnął,
Że wrzask straszny zatrząsł borem,
Ale zatrząsł i wieczorem.
Każdy emocyą strudzony
Robi czemprędzej ukłony.
Małpa dyga, łapy ściska,
Pardon, pardon, wkoło ciska,
A chcąc poniekąd naprawić
Fiasco koncertu połowy
I policzek przypadkowy,
Chce festival nam wyprawić,
Tylko basu jej nie staje.
Lis.
Najtęższego ja naraję;
Osioł tu jest.
Pudel.
Ach, on ryczy.
Lis.
A Wilk wyje. Co tu pytać
Co się trafi, trzeba chwytać,