Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/069

Ta strona została skorygowana.

mawiać z eskortującymi oficerami. Oborski powiadał, że galopując ciągle zażywał tabaki z papierka w nadziei, że Król to spostrzeże i że daruje mu tabakierkę, a tabakierka królewska zawsze złota. Ledwie za miastem Królewna wychyla się... ja się nachylam, a w tém bałwan kurzu uderza między nas. Królewna cofnęła się, podniosła taflę, a ja przygotowane na języku „Oui Madame“, wypaliłem w powietrze. Ale aczkolwiek rozmowa moja z Królewną w ciaśniejszéj granicy została, niż z Królem Neapolitańskim, jednak w czapce ułańskiéj, na dzielnym kasztanie, któregom był przepłacił memu Kapitanowi Szulimirskiemu, lepszą miałem minę niż na trębackim koniu, w stósowanym kapeluszu. Co prawda, to prawda.
Powiedziałem, że pod Altenburgiem przybyłem pieszo z depeszą dlatego, że konia nie miałem, argument silny. Ale dlaczego nie miałem konia, to potrzebuje objaśnienia. Wyjechałem z Drezna na własnym koniu, przyjechałem pocztowym w nocy do Frejberga. W Frejbergu na poczcie nie mogli mi dać tylko wóz chłopski parą ciężkiemi końmi. Nad ranem jeden ustał. Wsiadłem na drugiego i tym razem bez wszelkiego przyrządu. Mogłem służyć za model do jakiego posągu. Posąg zawsze oklep siedzi. Różnica tylko byłaby taka, że rycerz brązowy zawsze w płaszczu i bez spodni, a ja bez płaszcza, ale w spodniach, Bogu dzięki. Ale i drugi koń zaczął folgować tak dalece, że chwyciłem heroiczne przedsięwzięcie kontynuować per pedes Apostolorum moje poselstwo do Najjaśniejszego Pana.