Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/076

Ta strona została skorygowana.

cionego teraz rycerskiém przykryciem, jest coś nerwowego, coś ostrokątnego, co go czyni podobnym do Telegrafu, nie elektrycznego, ale tego, co za naszych czasów z wieży do wieży łamańce wyprawiał. Bądź przytém pewny, że oba strzemiączka, a przynajmniéj jedno urwane — rajtuzy w górę skurczone odkrywają cholewę niepoczernioną, albo część płóciennego ubioru, który nigdy słońca widzieć nie powinien. Ostroga młodego rycerza na dół zgięta nadwerężyła obcas; to na pierwszych schodach, z których zstępował jako obrońca ojczyzny, stać się musiało niezawodnie. Czako przestronne ociera uszy, albo za ciasne natęża podpinkę, która koniec końców urwana igrać będzie z wiatrem wzdłuż policzków. Cugle długo trzymane zdają się być lejcami cztérech koni w ręku stangreta rozpartego na koźle. Nareszcie zawsze coś niepotrzebnego, rzemyk, tasiemka, sznurek wygląda, zkąd mu wyglądać nie wolno. Ileż to razy jaki stary wiarus rozkuł w nocy konia Garded’honneurowi potrzebując podkowy. Ileż to razy wiozącemu furaż wymknęły się źle związane snopki, a nim konia zatrzymał, nim zlazł z niego, już snopków nie było. Jeżeli zaś nauczony w tym względzie doświadczeniem wziął cugle w zęby, a wiązki pod pachę, wtenczas tracił łatwo równowagę i zsuwał się z kulbaki, a nim się z siana wydobył, koń już kawał uszedł. Ileż razy nie śmieliśmy się patrząc na biednego Paryżanina, jak nie mogąc dać sobie rady w trudnéj sztuce przypięcia mantelzaka, siadał twarzą do ogona i tak szamotał się z krnąbrnym rzemieniem i zuchwałą sprzączką. Notabene w okularach na nosie często, a z kroplą u nosa zawsze.