zdejmowaliśmy w zawojowanym czyli raczéj odebranym przez nas kraju Orły nasze, a zawiészali francuskie.
Pozwólcie mi moi Państwo przerwać opowiadanie i wspomnieć małe dość śmieszne zdarzenie, którego byłem świadkiem. Pułkownik Adam Potocki, na czele całego swego Sztabu i pierwszej kompanii 11go Pułku (który wtenczas jeżeli się nie mylę miar numer 5ty) wyruszył, zkąd nie pamiętam, do Sokala, aby tam solennie zawiesić Orły francuskie. Zastaliśmy już przez Urzędem owalną tarczę z wymalowanym na niéj dziwotworem koloru żółtego, ceglastego. Te Orły francuskie były niemałym kłopotem dla parafialnych malarzy. W Białym Polskim Orle, aczkolwiek częstokroć objawiającym się na tarczy w postaci tucznéj gęsi, nie można było jednak, przy trochę dobréj woli, nie odgadnąć orła. Ale co do francuskich rzecz miała się inaczéj — tylko podpis mógł oświecić, co to za dziwotwór, niby kogut niby sowa. Ale mniejsza z tém. Kazano wierzyć że to Orzeł i nikt z nas pewnie nie śmiałby powątpiewać. Trzeba było, podług przyjętego zwyczaju zacząć od nabożeństwa. Wchodzimy więc do kościoła (zsiadłszy pierwéj z koni rozumie się) szeregi rozstępują się... w prawo, w lewo
Uwiadamiam WmPana, iż przychylając się do uczynionego przedstawienia z zaletą jego zdolności i gorliwości w służbie mianowałem go
Podporucznikiem w pułku dowództwa W. Adama Potockiego Pułkownika.
Stosownie więc do tego mianowania obejmiesz WPan stopień rzeczony i pełnić będziesz obowiązki onego oczekując wydania mu w czasie łatwiejszym zwyczajnego Listu służby.