Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/095

Ta strona została przepisana.

front!... I śliczny szpaler proporców rozciągnął się od drzwi aż do wielkiego ołtarza. Pułkownik poprawia sobie okulary i epolety uszczęśliwiony tą pierwszą paradą swojego pułku. Po długiém oczekiwaniu odezwał się nareszcie dzwon przy drzwiach zakrystyi i ksiądz wyszedł ze mszą, ale mija wielki ołtarz i do bocznéj udaje się kaplicy. Zadziwienie, oburzenie całego sztabu i całéj zbrojnéj siły a nawet i cywilnéj władzy, — ale z księdzem i to jeszcze z księdzem w ornacie trudna sprawa, — zagrzmiało więc znowu kościelne sklepienie donośną komendą. Manewrujemy i nakoniec jakie takie stosowne zajęliśmy stanowisko. Cóż za powód tego nieprzyzwoitego i zuchwałego wystąpienia Proboszcza Sokalskiego przeciw woli Napoleona Wielkiego i wojsku galicyjsko-francuskiemu? Oto ten, mały ale ważny: Proboszcz Sokalski był kiedyś na probostwie w dobrach Adama Potockiego. Tam w skutek różnych zatargów i kłótni, szwagier Pana Adama, Pan Jan Rostworowski obraził go fizycznie i to nawet podobno w pewnéj liczbie paragrafów. Ztąd wynikły proces zmusił był Roztworowskiego kraj opuścić, ale przeto nie odjął księdzu pamięci otrzymanéj zniewagi. Teraz zemścił się jak mógł, — ale czy w takiém usposobieniu duszy powinien był do ołtarza przystępować, to pytanie, na które nie ułanowi odpowiedzieć wypada. Koniec końców śmiał się długo pułk 11ty z tego niespodzianego spotkania. A teraz wracam do wojska galicyjsko-francuskiego w roku 1809.
Wojsko nowo formujące się wzięło kokardy trójkolorowe i nazwę wojska fraucusko-galicyjskiego,