choćby jako nadliczbowy, ale Wojsko Polskie znacznie zmniejszone, miało o wiele więcéj oficerów, niż potrzeba wymagała. Zgromadzono więc oficerów zbywających w jeden oddział pod komendą Jenerała *** i Jenerała Niesiołowskiego. Nic wiem dlaczego ten oddział ochrzczono nazwą Garde d’bonneur. Staliśmy, mówiąc nawiasem, w miasteczku w okolicy Görlitz, którego mieszkańców nazywano Gelbfüssler, z powodu, jak niesie ludowe podanie, że niegdyś, dawnemi czasy, Gmina owego miasteczka uradziła dać Cesarzowi podarunek. Dać, dobrze, ale co? Wielki kłopot! Rada w radę zgodzono się na beczkę jaj. Jak przyszło do pakowania, gorliwi cesarscy stronnicy chcąc się okazać szczodrymi, nogami tłoczyli jaja w beczkę, przyczém oczywiście pożółcili sobie nogi. Dlatego nazwano ich żółtonogami (Gelbfüsslerami). Nie mniéj ciekawą jest tradycya z tychże okolic tycząca się Wojska Saskiego. W roku 1806ym, jednego dnia, na jedném polu padło sześć tysięcy... nie Sasów, ale sześć tysięcy saskich harcapów, — niby zadatek przymierza z Francuzami. Był to dzień sądny, jak mówi tradycya.
Kampania 1813 i 1814 r. nie wyczerpała tego zasobu polskich oficerów. Znaczna ich liczba udała się potém do Sedan, tam pozostała do końca wojny i dopiero po abdykacyi Cesarza Napoleona złączyła się ze szczupłém czynném Polskiem Wojskiem w St. Denis.
Wcielony 14go Sierpnia w Zittau do téj szczególnéj gwardyi, podróżującéj po największéj części wozami, bo oficerów piechoty było najwięcéj, dostałem 20go rozkaz udania się do Sztabu Księcia
Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/100
Ta strona została przepisana.