Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/111

Ta strona została przepisana.

lesław, ani téż płaszcz, ale ja byłem jeszcze dziecięciem, kiedy do mojéj ciotki Ruckiéj mieszkającéj w Mały, przyjechał Pan Bogusz, Gwardzista Galicyjski, będący na urlopie w sąsiedztwie. Przyjechał konno w stósowanym kapeluszu z kitką i w kolistym płaszczu. Od tego czasu kapelusz z kitką i płaszcz kolisty uczepiły się mojéj głowy i stały się celem gorących życzeń. Po wszystkich kopertach i na każdym świstku rysowałem siebie jako wojskowego — ale czy to atakującego, czy tryumfującego, zawsze z kitką, zawsze w płaszczu, Z dzieciństwa więc uniosłem miłość do kolistego płaszcza i zachowałem ją po części i w późniejszym wieku. Zbliżyłem się wprawdzie do ideału mego wstępując do 5go Pułku Strzelców Konnych, ale przecie nie osiągnąłem. Przyniosłem ze sobą z Pułku Ułanów płaszcz granatowy z długim kołnierzem, który przemienić na biały kolisty, stan finansów nie dozwolił. Dopiero wróciwszy z niewoli sprawiłem sobie we Lwowie płaszcz biały, kolisty, z zielonym stojącym kołnierzem i pomarańczową podszewką z przodu. Został on dla mnie zupełnie niestosownym, kiedy przeszedłem do Sztabu, ale nie miałem serca rozstać się z nim, tak był ciepłym, tak wygodnym. A teraz katastrofa. W odwrocie Wojsk Francuskich po bitwie pod Lipskiem, przybywamy do Gotha. Jestem na służbie, zdejmuję płaszcz, składam w salonie służbowym i idę zobaczyć, co się dzieje z mojemi końmi, gdzie umieszczone i czy mają wygodę. Wracając spotykam Kapitana Jankowskiego ze szwadronu służbowego Chevauxlegerów Gwardyi komenderowanego przez mego brata Seweryna.