Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/113

Ta strona została przepisana.

prawę przeciw Rydygerowi, a które niesłusznie za zdradę poczytane, stały się przyczyną okropnéj jego śmierci z rąk rozuzdanego motłochu 15go Sierpnia w Warszawie.
Nim więc Napoleon abdykował, nim Monarchowie dernęli z Kongresu, nim Jankowski umęczony skonał, spotkałem go w Gotha na ulicy i taka rozmowa wszczęła się między nami: Jak się masz? — Jak się masz. — Dziwne téż to polskie powitanie, złożone z dwóch pytań a żadnéj odpowiedzi. Jest ono podobne do rozmowy na królewskich pokojach. Najjaśniejszy Pan robi parę kroć sto tysięcy zapytań nie dbając i o jedną odpowiedź. A jednak lud polski tak piękne ma wyrażenie przy powitaniu: Daj Wam Boże dobry dzień; albo: Bóg z Wami. I czyż może być piękniejsze, czyliż nie zawiera w sobie wszystkiego, czego życzyć można. Ale my wolimy formę bez duszy — poczwarkę z motyla, albo cudzoziemskie Bonjour. Po przywitaniu się z Jankowskim, mówiliśmy daléj. — Gdzie idziesz, zapytał. — Na służbę, odrzekłem, a ty? — Ja do obozu, ale twój brat, mówił, lepszéj niż my użyje téj nocy wygody — rozciągnął się jak położnica pod zieloną kotarą na szerokiém łożu. — Westchnąłem głęboko na ten obraz, a on, jakby zły duch kusiciel wstąpił w niego, wskazał mi bliski dom i dodał: Jest tam i drugie łóżko, jakby dla ciebie. — Pójdę przynajmniéj popatrzeć się, rzekłem, — Bądź zdrów. — W istocie poszedłem, pomacałem posłanie, tak jak głodny, kiedy pieczeń wącha i nie mogąc oprzeć się pokusie, biegnę czemprędzéj do salonu, melduję Adjutantowi komenderującemu, że mi koń uciekł, że go szukać muszę i idę,