Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/122

Ta strona została przepisana.

Kiedy w pięć lat po ostatnich odwiedzinach Francuzów jechałem przez Austryą, spytałem postyliona dlaczego nie trąbi. Odpowiedział: Die Francosen haben es nicht gerne. — I teraz zwłaszcza w Styryi trzaskanie z biczów zastąpiło urzędowe trąbienie z niemałą dolegliwością podróżnych. Na koźle trudno usiedzieć i ledwie z pistoletem w ręku trzeba bronić twarzy od francuskiéj, a niezgrabnie naśladowanéj trzaskomanii.
Bali się Austryacy Francuzów, ale zdaje mi się, że nie tyle, ile się teraz Moskali boją — a co najgorzéj, że najwięcéj boi się wojsko.
Burza 1809go r. przeszła Galicyą bez wielkiego wstrząśnienia dawnego stanu rzeczy. Kilka tylko krwawych śladów zostawiła po sobie. Siedliski, obywatel w Przemyskiem chciał w swoim domu stawić odpór wracającemu nieprzyjacielowi. Zamknął bramę i z po za płotu strzelił do Huzarów. Ale że brama zamknięta nie zmienia, dlatego iż w Polsce zwykle bywa otwartą, domek szlachecki w nieprzystępny Gibraltar... że jeden wystrzał, choćby i z kremlińskiego moździerza, w którym sypiali francuscy grenadyerowie z bronią, bermycą i harcapem razem, nie może zabić i pogrzebać wszystkich nieprzyjaciół, otworzono bramę i zbyt zuchwałego patryotę rozsiekano na miejscu. Na Podolu zaś Kopestyński, brat Wincentego, tłumacza Fedry i Andromaki, wzięty z bronią w ręku, jako dawniejszy oficer w służbie austryackiéj został przez sąd wojenny skazany i rozstrzelany. Oficerowie bowiem austryaccy występując ze służby, podpisują zobowiązanie się, że nigdy przeciw Austryi służyć nie będą. Te