Dzień był pogodny. Strój grenadyerów świeży i czysty. Ich rozmowy, śpiewki, nawet swawolne gonitwy, czyniły obraz tak wesołym, tak powabnym, że trzeba było widoku kilkunastu jeńców z piechoty węgierskiéj, na których twarzach krew ledwie w ranach zaskrzepła, aby mieć przekonanie, że jestem na wojnie. Wskoczyłem w nią jak młody sarniuk na kwiecistą łąkę.
Cała kampania 1809go r., w porównaniu z późniejszemi była kwiecistą, była tryumfalną przechadzką dzieci wracających w rodzinne zagrody.
Była łatwém żniwem wawrzynów, epolet i krzyżów.
Pułk 2gi piechoty należał do dywizyi Księcia Józefa, miał przeto u granatowych mundurów pąsowe kołnierze, a żółte wyłogi. Dywizya zaś Dąbrowskiego miała amarantowe, a Zajączka kołnierze amarantowe a wyłogi białe. Polska Armia wówczas składała się z trzech rzeczonych dywizyj, razem z 8 pułków piechoty a siedmiu jazdy. Moi bracia zaczęli służbę swoją w tym 2gim pułku piechoty.
Pamiętam dobrze, późna jesień była (1806). W niebieskim gabineciku ogień szemrał na kominku. Mój ojciec i Biegański[1] grali w Lombra. Ludwisia[2] haftowała. Ja jako najstarszy, już nie dziecko, jeszcze nie młokos, komenderowałem w sali zielonéj zabawą młodszego rodzeństwa, Cesi, Julcia, Henryczka i Edwardka...[3] W tém drzwi otwierają się
- ↑ Jenerał.
- ↑ Ludwika późniéj hr. Rozwadowska.
- ↑ Cecylia hr. Jabłonowska. Julian ożeniony z hr. Krasińską młodo umarł. Henryk, Porucznik 1go pułku ułanów, Adjutant Jenerała Umińskiego. Edward, Rotmistrz 6go pułku ułanów (Dzieci Warszawskich), ciężko ranny pod Kałuszynem. Obydwa ozdobieni złotym krzyżem Virtuti Militari.