landszafty podług Ruisdala — na drugiéj widoki Tivoli i fontanny Egeryi. I ten kominek w kącie, dzieło Architekty Eignera, którego gzymsy i gzymsiki stały się nigdy niedościgniętym wzorem dla wszystkich kominków w sąsiedztwie. Spostrzeglibyście zaraz na szczycie tegoż, statuę gipsową Venery de Medicis — niżéj między złoconemi filiżankami na marmurowych podstawach brązowe popiersie Henryka IV i Sullego. Wazon porfirowy, świeczniki alabastrowe i tysiąc jeszcze fraszek, które byłyby dla mnie dzisiaj nieoszacowanym skarbem, a które może leżą gdzie na strachu jako staroświeckie graty. Gdybym Wam wspomniał altankę, nazwaną Szopką, uczulibyście zapach róż i nasturcyi, co się wiły po brzozowych ganeczkach aż pod strzechę. A taż oficynka, któréj ja już jeden podobno tylko miejsce pamiętam (tam gdzie teraz skrzydło pałacu), gdzieśmy nad książką łby smarzyli, ale niestety niedosmarzyli, gdzieśmy się wyśmiali na całe życie i tak szczerze i tak bez końca i tak sztucznie, aby Pan Trawiński z drugiego nie zasłyszał pokoju. A owe zwaliska pałacu, wybudowanego, podług powieści starego Jakuba mularza, przez Referendarza Siemieńskiego, z ich czarnemi sterczącemi i śród południa straszącemi kominami — z ich piwnicami, skarbcem, lamusem, gdzie echo po sklepieniach brzęcząco biło. Wszystko, wszystko przypomnielibyście sobie bracia moi — przypomnieli z rozkoszą... Ale Was już nie ma, a ja nie mam do kogo powiedzieć: Czy pamiętasz?
Dam więc pokój tym wspomnieniom... Wróćmy do Trześni. I tam nie wiem po co... ale kto siwieje bajdurzy chętnie.
Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/130
Ta strona została przepisana.