Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/133

Ta strona została przepisana.

sposobu wysłowienia. Słuchałem z wielkiém upodobaniem jak gdybym pisał noty w pamięci: Do naśladowania. Do powtórzenia. Do przerobienia.
Nie spuszczałem przytém z oka Artura Potockiego. Artur był to człowiek pełen honoru, dowcipu i dobroci — a przytém zajmującéj piękności. Ale dość było spojrzeć na jego rozpięty mundur, chustkę lekko zawiązaną, ładownicę przekręconą, pendent nie na miejscu, aby w nim poznać popsute dziecko towarzystwa warszawskiego, a razem i armii, bo Wódz naczelny był członkiem tego towarzystwa. Zachował on był w postawie i ruchu owę anglomanią, co wówczas ustępowała przed rubasznością obozową. 1809go r. był Adjutantem Rożnieckiego. W 1812 Szefem Saperów — w 1813 Adjutantem Księcia Józefa. Parę godzin przed tegoż zgonom, wysiany do Cesarza, uniknął podobnego losu. Nareszcie z moim bratem Maxymilianem był Fliegel Adjutantem Cesarza Alexandra. Nie spuszczałem powiadam z oka Artura, który, dla nieznośnego upału, rozciągnął się jak długi na wiązce słomy, ale całkiem nagi.
Wzgarda wszelkiéj osłony, tak w czynnościach, jak i mowie, tam nawet gdzie ta zdawała się być nieoddzielną częścią saméj rzeczy — jakiś, by się tak wyrazić cynizm fizyczny, były Conditio sine qua non, do osiągnienia nazwy: Birbanta. Kto nim nie był w istocie, musiał udawać, inaczej trącił Cywilistą. Taki mógł był wprawdzie szanowanym, ale nigdy lubionym. Patrzałem więc z zadziwieniem na te Sans-façons Artura w obec nawet całéj Deputacyi Galicyjskiéj i zapisałem w notach do naśladowania. Ten strój Ojca Adama, bez liścia figowego, NB., na-