zwaliśmy potém szlafrokiem i często w upały po mustrze był w używaniu.
Wszedł do stodółki wysoki, piękny mężczyzna, Szef szwadronu 2go pułku ułanów. Mundur granatowy, kołnierz pąsowy, wyłogi żółte. Na głowie kołpak z czarnego baranka, w górze szerszy, z tyłu jak cholewa palonego buta wykrojony, z pąsowym płomieniem naprzód wywieszonym i złotym kordonem przyciśniętym, oznaczał, że był Szefem pierwszego szwadronu, a przeto i kompanii wyborczéj czyli Grenadyerów.
Kompania pierwsza od prawego w każdym pułku jazdy, a w każdym batalionie piechoty była kompanią wyborczą, odznaczała się pąsowemi szlifami i niedźwiedziemi, lub innego rodzaju kołpakami od innych kompanii.
Wszedł więc Szef szwadronu, a wszystkie oczy zwróciły się od niego na mnie i wykrzykniki z różnych stron zdawały się chcieć obudzić naszą wzajemną uwagę. Bracia stali przed sobą nie poznając się wcale. Ja od trzech lat urosłem — Maxymiliana zaś, eleganta Puławskiego, zawsze wypudrowanego, wystrojonego, pachnidłami tchnącego, nie mogłem odgadnąć w téj opalonéj twarzy, zakrytéj do połowy rudemi wąsami i faworytami... w téj postawie żołnierskiéj, okrytéj znojem i kurzem bojowym.
.... Maxymilian chciał mnie przedstawić Księciu, poszliśmy więc do białego dworku. Na dziedzińcu, w sieni, w pierwszych pokojach prezentował mnie na prawo i lewo. Szastałem się jak cywilista, dzwoniłem ostrogami jak rycerz, byłem grzeczny i wspaniały. Tam poznałem żółtego Rautenstraucha w żółtej
Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/134
Ta strona została przepisana.