towania się; nigdy nie zapuści się tam, zkąd cofnąć się nie można. Uchodzącego trudno dogonić, bo pierwéj wyrachował jak dalece zbliżyć się można. Nie przetniesz mu drogi, nie wpędzisz na bagna, bo choćby pierwszy raz był w jakim kraju, zgaduje ledwie nie psim instynktem ścieszki i przesmyki, których trzymać się należy. Śpiącego nikt nie zeszedł. Czujny jak żuraw. Nie ma on szlachetnej odwagi, nie ma wstydu tchórzostwa. Nie uderzy na nieprzyjaciela, jak tylko trzech na jednego. Na lufkę nie natrze za nic w świecie. Za pierwszym armaty wystrzałem niknie jak kamfora. Kozacy są niestrudzeni, — na lekkich, wytrwałych, mało paszy i spoczynku potrzebujących koniach, przenoszą się z wielką szybkością z miejsca na miejsce, aby się skupić i uderzyć niespodzianie na nieprzyjaciela, a zawsze w przeważającéj liczbie. Pod Mirem 1812 r. sześć pułków ułanów, 6000 koni, jak las proporców, zostało rozbitych przez Kozaków. Rożniecki chciał zrobić jakąś demonstracyją wiekszych sił, rozciągnął linią, a Kozacy wpadli z wszystkich stron, złamali, zwinęli w kłąb cały szyk przemądry, ścigali i brali co chcieli. Jenerał Dwernicki powiadał mi, że raz na manewrach pod Warszawą Wielki Książe mówił do niego: „Żeby był Rożniecki tak manewrował pod Mirem, nie byłby dureń wziął w skórę.“ Ledwie odjechał przypada Rożniecki i pyta co mówił Wielki Książe? Dwernicki powtórzył z opuszczeniem rozumie się epitetu. A na to Rożniecki: „Ten dureń rozumié, że w batalii to jak na manewrach.“ — I ten miał racyą i tamten także.
Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/164
Ta strona została przepisana.