Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/210

Ta strona została przepisana.

dzisiaj Sobota“. — „Jakże może być Sobota, odezwał się Józef, wszak w Sobotę Żydzi nie jeżdżą“. — „Alboż jedzie który?“ — „Ot, nas minął wózkiem i ćwiczy szkapę pod górę“. — Łapaj! krzyknął Kitajgrodzki — łapaj!... I sam zwróciwszy konia, kopnął się za wózkiem aby doścignąć, nim w las wjedzie. — Stój! krzyknięto. — Żydziuk zbladł — zdjął czapkę i upuścił — zdjął gemerkę i upuścił. — Jednak udając pół głuchego, pół głupiego, wywijał się jak wąż w swoich odpowiedziach na zapytania. Aż nareszcie harap, parą razy dobitnie na plecy spuszczony uporządkował jego myśli i odpowiedzi, z których okazało się, że zawiózł chorego Żydka do Brzozowa do Judki Cyrulika.
W Niedzielę dzwoniono na Anioł Pański, kiedy Kitajgrodzki zsiadł z konia przed kościołem w Brzozowie — ukląkł — zmówił pacierz — potém zostawiwszy jednego ze swoich ludzi przy koniach, z drugiemi kazał prowadzić się ujętemu na drodze Żydkowi. Sunął się cicho po pod domy, a gdy Żydek pokazał domek Cyrulika, odesłał go w tył, a sam zakołatał do drzwi. Jęczał i błagał przez drzwi, aby mu otworzono, obiecywał trzy złote, jeżeli mu Pan Judka prędko ząb wyrwie. — Odezwał się nareszcie jakiś Bachór i powoli drzwi uchylał — Kitajgrodzki pchnął je, wszedł i przyłożywszy pistolet pod nos zaspanemu i skrobiącemu się Bachórowi, rzekł cicho: „Ani piśnij, bo ci w łeb strzelę. Gdzie żyd chory, którego tu w nocy przywieziono?“ — Bachór wskazał na schodki w głębi sieni i na wznak się przewrócił. — Daléj więc na schodki! Drzwi były zewnątrz zamknięte. — Uderzone nogą otworzyły się