Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/233

Ta strona została przepisana.

201. Okpiwasz bratku! To się nie daj okpiwać. Ależ reputacya! Ba! Jak wygram odkupię, a jak przegram co mi po niéj!

202. Dalekie nadzieje wielu sieje, mało kto zbiera.

203. Chociaż ślisko, byle blisko.

204. Jeden liweruje owies, drugi ludzi. Tamten dla świata, ten dla piekła.

205. Najtwardsza zbrodnia na zimno wykuta.

206. Nie mów mu o jego szczęściu kiedy go brzuch boli.

207. Nie może zasnąć w młynie bo mu komar brzęczy nad uchem.

208. Mróz połyska, ale jak słońce przygrzeje, z grudy będzie błoto.

209. Pędzi jak po lodzie, ale jak upadnie to nie na pierzynę.

210. Niezgoda sierot, opiekunom żniwo.

211. Doświadczenie oswaja z niewdzięcznością, przecie ona boli.

212. Pięknym być może granitowy pomnik, ale zawsze milszym będzie wianek świeżych kwiatów.

213. Częstokroć los daje tylko na lichwę.

214. Jak przyjdzie do obrachunku, krocie uciech a summa summarum płacz.

215. Jak się naprężysz podskoczysz, ale ci w krzyżach trzaśnie.

216. Dobrze gra na skrzypcach, ale źle strzela... i ciągle poluje.

217. Syn kowala rzadko kowalem, bo nie wie, że świat twardszy od kowadła.

218. Bój się Boga nie rezonuj o rzeczy, któréj nie rozumiesz.