Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/236

Ta strona została przepisana.

256. Daléj zamiast drzewami ulice będą wysadzać pomnikami.

257. Mniej byłoby pomników i medalów, gdyby dla promotorów zawsze coś z tego nie kapnęło.

258. Przywiózł list, dostał order, galopował za ogonem, dostał order; wkrótce dla braku miejsca nosić będą gwiazdy przy szambelańskich kluczach.

259. Duchowny przewodnik sumienia: gość, domownik, doradca, gospodarz, w końcu pan. Lubi władzę dla zasady, a pieniądze z gustu.

260. Nie pchaj mnie, sam pójdę.

261. Każdy za siebie, Bóg za wszystkich. (Z franc.)

262. Jedna lekkomyślna kobieta więcéj kobiet zepsuje niż dziesięciu mężczyzn.

263. Dziwny czasem rozkład dnia: Rano spowiedź, w południe fioki, wieczór miłostki.

264. W domu pokrzywa, róża za domem.

265. Piekło w domu, ale żona wierna. Mąż nareszcie spuściłby już coś i z cnoty.

266. Kukułka z gniazda ucieka i... kuka, potem piskle matki szuka.

267. Stara kokietka najprędzej zbankrutuje.

268. Dlaczego z żyjącego jeszcze węgorza ściągasz skórę? — Ej proszę Pana te bestye do tego nawykłe.

269. Depcesz po sercu i wiesz, że depcesz, a jednak nogi nie usuniesz.

270. Bogatym jesteś oszustem; czemże byłbyś gdybyś był ubogim?

271. Sumienie cię skarze! Bajka, ty nie masz sumienia.