Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/240

Ta strona została przepisana.

316. Najokropniejsza burza mniej straszna niżeli głuche trzęsienie ziemi.

317. Nie mają wyobrażenia, ile złego robią sobie i drugim ci, co się wspierają na gwałcie.

318. Siła przed prawem, niebezpieczna sentencya, zwłaszcza jak z gabinetów przejdzie do gmin.

319. Rozbiór Polski był złym przykładem, a będzie ogólnym rozkładem.

320. Republika multyplikuje egoizmem wielu ułomności monarchów.

321. Socyaliści, pisz: Zabieraliści.

322. Z najdzikszego barbarzyństwa wydobędziesz cośkolwiek, ze zgnilizny nic.

323. Namiętność nagniesz, podłości nie wzniesiesz.

324. Chcesz stanąć na najwyższym szczeblu złością i pychą nadęty wyrodku; każdy środek dla ciebie dobry, ale czy dojdziesz, czy spadniesz, przekleństwo narodu cię czeka.

325. Nie zbierzesz ziarna z niwy, gdzieś zasiał pokrzywy.

326. Zaczął myśleć o drugich, a skończył na sobie.

327. Bądź ministrem albo łataczem, ale bądź czemsiś.

328. Nie zły koncept, szkoda, że nie nowy.

329. Dowcip wykuty rano, nie zawsze da się przyczepić wieczorem.

330. Kto ciągle za dowcipem goni, nie zawsze do drzwi trafi.

331. Taka odpowiedź byłaby mu w pięty poszła! Szkoda, że dopiero w domu na myśl przyszła.

332. Rubaszność graniczy z grubiaństwem.

333. Gdzie się dwóch głupich kłóci, kłótnia nie ma końca.