Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/243

Ta strona została przepisana.

376. Noc nawet nie wie, że gdzieś illuminacya.

377. Zasmuciłby się nie jeden wnioskodawca, gdyby jego wniosek przyjęto.

378. Odmów mi z łaski swojéj.

379. Dach się już pali, a doktryner jeszcze dowodzi, że się palić nie powinno.

380. Siedzi na doktrynie jak wrona (z respektem mówiąc) na świni.

381. Nowy stroik nadszedł z Paryża; nazywa się: le cynisme. Jest to sukienka z najprzeźroczystszéj gazy w różnokolorowe języczki; bardzo ładna.

382. Kraj nasz zawsze chorował na małpiarstwo, zwłaszcza złego.

383. Małpy samice tylko śmieszne, ale samce psotniki jeżeli się rózgi nie boją.

384. Rok czterdziesty zwykle drzwi szaleństwa zamyka mężczyźnie a otwiera kobiecie.

385. Dobrze, że się malują, bo się całować nie mogą.

386. Niejedna najgorzéj zrobi, by tylko za parafiankę nie uchodzić.

387. Kocha się sam w sobie, a dalibóg niema w kim.

388. Ciągle zajęty... do północy gra w karty.

389. Gdzie skończy szuler nikt nie zgadnie; za nisko albo za wysoko.

390. Kto powierzchownością chce na siebie ściągnąć uwagę pewnie jéj nie godzien.

391. Nic tyle serca nie wysusza jak bałwochwalcze uwielbienie mody.

392. Chciała kaczka papugę udawać, ale jéj coś nie szło, chociaż przysiadała.