Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/244

Ta strona została przepisana.

393. Żyd gra na cymbałach, na piszczałce cygan, a szlachcic tnie prysiudy.

394. Kogut dziób do góry, brzuch naprzód, ostrogi od pola, spojrzał na świat i zapiał: Ja tu Pan!

395. Przez cudze okulary źle się czyta.

396. Stanął na szczudłach i myśli, że wyrósł.

397. Szczyt kopca nie szczyt góry, ale i z niego spaść można.

398. Drabina acz ma dużo szczebli rzadko jednak spadającego w pół drogi zatrzyma.

399. Groźnie spojrzał z ukosa i zobaczył... koniec swego nosa.

400. Nie staje na czele, gdzie guzów za wiele.

401. Precz mi z drogi!.. Albo ja ci się ustąpię.

402. Trudne dwóch spotkanie, gdzie się dwóch unika.

403. Tchórz się chlubi, że kłótni nie lubi.

404. Gdzie się dwóch tchórzów zetrze, ciężkie Mospanie powietrze.

405. Zuchwały doradca, ale za murem.

406. Nie daj się!.. Ja go straszyć będę.

407. Strój wprawdzie upiększa kobietę, ale i zakrywa; rzecz nie jasna.

408. Panny uczą się ślizgać, nie wiem czy to dobrze.

409. Wstydziłbyś się żebrać. — Ja się wstydzę Panie. A tyś się widzę dziś upił. — Wczoraj proszę Pana. — I biłeś się w karczmie. — Przed karczmą proszę Pana.

410. Świat z dziecka nie wyrasta; coraz to nowych trzeba mu zabawek.

411. Co papuga wyszczebioce, temu gąska uwierzy.

412. Po omacku nie daleko zajdziesz.

413. Zaświecił i zgasł, a tu noc oko wykol.