Boże mnie chowaj bym miał tym wyrazem
Ściągnąć uwagę nad jakim obrazem,
Bym na płeć piękną zwalał całą winę....
Jeślim to myślał, niechaj zaraz zginę;
Kto więcéj winien, Bóg to sądzić będzie,
Ale tymczasem rożki widać wszędzie;
Trudno świat jednak ze złego wyplenić,
A nam dalibóg potrzeba się żenić.
I jak miarkuję przyjemnie mi będzie,
Kiedy starego rodzina obsiędzie,
A ja na środku na lasce oparty,
Po raz zapewne już dwudziesty czwarty,
Ruszę pod Moskwę, na walną wyprawę,
Daléj pod Dreznem stoczę boje krwawe,
A gdy pod Lipskiem hukną działa nasze,
Razem i dzieci i żonę przestraszę.
Lecz żart na stronę, kiedy polot myśli
Obraz nam szczęścia czasami zakreśli,
I zdobi błahe lecz lube utwory,
W kwiatów marzenia najczystsze kolory,
Cóż ściąga światło, w całym blasku stawa,
Jeśli nie miłość i stała i prawa,
Miłość szlachetnéj przewodząca parze
Z łona Rodziców przed ślubne ołtarze.
Ach, być kochanym, wszyscy szczęściem głoszą,
Mém zdaniem kochać jest większą rozkoszą,
Los kilku istot zrobić swoim losem
Czuć i żyć tylko drogich dusz odgłosem,
Dla dobra innych cenić własne życie,
Dla nich poświęcać każde serca bicie,
Światem uczynić najmniéjszą zagrodę,
Tam mieć cel pracy i pracy nagrodę
Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/018
Ta strona została uwierzytelniona.