A kończąc cicho wytknięte koleje,
Za grób swój jeszcze przeciągnąć nadzieje.
Oto jest szczęście, kto go umie cenić,
Wierz mi dalibóg trzeba nam się żenić.
Niech piżmem zaprawiony szambelan za drzwiami
Cieszy się zmienną łaską, karmi nadziejami,
Przykuty do szkatuły liczygrosz bogaty
Z procentu lichwiarskiego niech waży dukaty,
Niech się stroją modnisie, kłócą nowiniarze,
Niech krytyk zezem patrząc zawsze na wspak maże,
Niech naśladowców w Polsce zagorzała rzesza
Małpując obce głupstwa gniewa i rozśmiesza,
My Kazimierzu na złe zapomniawszy losy
Wyglądajmy ponówki, lub jesiennéj rosy.
Nim do nas zawitały fryzowane głowy,
Ochoczo młodzież polska spieszyła na łowy;
Tamto się nauczała jak dosiadać konia,
Którego na arkanie przywiedziono z błonia,
Tam się wprawiała celno ze sztućca uderzyć,
Trwożném okiem przed sobą przepaści nie mierzyć,
Tam znosić niewygody, do pracy się wciągać
Nie bać się deszczów, mrozów i z trudów urągać;