I czemuż wasz żal taką rozpacz mieści,
Kiedy ja w szczęściu uszedłem boleści?
Płaczcie, ach płaczcie o Rodzice moi,
Niech łza powoli tęsknotę ukoi
Lecz nie złorzeczcie téj bolesnéj chwili,
Kiedym Was żegnał, Wyście mnie tracili.
Jest Bóg — mądrość niepojęta
Nad światy rozpięta
Niech ludzką myślą człowiek jéj nie mierzy
Lecz w swą nicość wierzy
I w pierś się uderzy
I woła w pokorze:
Niech się twoja wola dzieje!
W tobie składam me nadzieje
Mój ty dobry, dobry Boże!
„Gdzie pędzisz listku róży? Tak sam, tak sam?
Ja Matka twoja więdnę tu za tobą.“
„O Matko moja! Łzę ci moją dam,
„Woń twoją wezmę na zawsze ze sobą,
„Ale ja muszę, muszę pędzić w dal...
„O jak tu dobrze!... Ciebie tylko żal...
„O jak tu pięknie!... Świat światła przedemną!“
— A mnie bez ciebie tak ciemno, tak ciemno!
„O Matko moja! Ja mam skrzydła własne!
„Rosną w pióreczka, tak jak słońce jasne.“