Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/058

Ta strona została uwierzytelniona.

I znajdzie ziarnko jak dobrze poszuka,
Ot, żyć na świecie nie tak wielka sztuka.
Zwą mnie włóczęgą, — cóż to szkodzi komu?
Jakże mam siedzieć, kiedy nie mam domu;
Nie znam i miejsca méj rodzinnéj chatki
Biedny sierotka bez ojca, bez matki.
Ha! Jak Bóg zechciał, tak się tam zrobiło;
Urosłem przecie że aż patrzeć miło,
O nic nie stoję gwiżdżę jak skowronek,
Jak słońce błyśnie dobry każdy dzionek.
Jak się spać zechce, prześpię się i w żłobie,
Jak się jeść zachce, to czasem zarobię,
Czeszę bosaka, aż się za mną kurzy,
Ot, niech tam o mnie świat sobie bajdurzy!
Jak Bóg pomoże, jakoś, kiedyś będzie,
Może osiądę na jakim urzędzie,
Może prebendę gdzie jaką wyproszę....
Pójdzie to jakoś, pomału, potroszę.
Może mnie zoczy, pokocha chłopaka
Jaka hrabianka, lub księżniczka jaka,
Weźmie za męża, — a jak się ożenię
Ni ztąd ni z owąd w pana się przemienię.
Hej! Tożbym zagrał jak na cztérech basach!
Kupiłbym sobie buty na obcasach,
Chusteczkę żółtą, kamizelkę w kwiaty,
I dwoje spodni, każde w inne kraty.
Kupiłbym także kwiateczki pachnące
Jakich nie widać w lesie ni na łące,
I posadziłbym w dzień jasny i cichy
Na wklęsłym grobie staréj Bazylichy;
Za łyżki mleka, za garsteczki grochu,
Co mi biedaczka dawała po trochu,