Chwal, chwal wszystko, chwal co stanie.
I nie troszcz się, że twe zdanie,
Bez zasady i bez skali,
Znawcy umysł może zrani;
Nie, milszy głupiec, co chwali
Niżeli mędrzec, co gani.
Stawaj zawsze w drugim rzędzie
Lecz niech miejsce takie będzie
Abyś z niego, gdy spór wszczęty
Mógł być łatwo naprzód pchnięty.
Z twym rozumem, jakby z bronią,
Nie dobywaj jak w potrzebie,
Niechaj głupcy na harc gonią
Oglądając się na ciebie.
A raz, w stanowczéj godzinie,
Kiedy zdania zbite w kłęby,
Śród zawrotu jakby w młynie
Trą się z sobą na otręby,
Pochwyć wszystkie w jedne karby,
Jakby wszystkie jednorodne,
Jakby tylko brak im farby
Aby były z sobą zgodne.
A tę farbę dobądź z siebie,
Po zarysie prowadź śmiało,
Aż się zarys w niéj zagrzebie,
I odmieni postać całą.
Wtenczas ten, co wołał biało,
Jak i ten, co krzyczał czarno,
Powie dumnie: „Myśli moje!“
A ty powiesz: „Prawda, twoje.“
Tak gdy każdy swoje ziarno
Widziéć będzie w twojém dziele
Wielbicieli znajdziesz wiele.
Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/063
Ta strona została uwierzytelniona.