Puszczyk tylko krzyk żałoby
Ciągnie z wiatrem po nad groby.
Ni brat w mogile, ni wdowa strapiona
Zemsty z Zbigniewa nie wydarli łona.
Od Klary niegdyś wzgardzony
Zgasił miłość, przysiągł zgubę,
Dziś ma zamiar już spełniony,
Wyrwał matce dziecie lube.
Cieszyła się dusza sroga
Niepomna wiary i Boga.
Północ wybiła — zdrajca za miecz chwyta,
Wychodzi, droga prowadzi go skryta,
Idzie zwolna, staje, słucha,
Wkoło troskliwie spoziera —
Nic nie słychać, cisza głucha —
Idzie daléj, drzwi otwiera,
I gdzie wiodła zemsta krwawa,
Staje przy łożu Zdzisława.
„Ha! mam cię! — rzecze — mam cię wężu młody,
„Na świat wydany na Zbigniewa szkody!
„Téj, co niegdyś mną wzgardziła,
„Niedojrzały, nędzny płodzie;
„Twoja godzina wybiła,
„Wtedy z tobą będę w zgodzie,
„Wtedy spocznie serce moje,
„Gdy się twoją krwią napoję.“