Szewc przysiadł, potem podskoczył,
Chciał na odlew grzmotnąć krawca;
Ale krawiec nurka dał.
Przeleciał kułak nad głową,
Ale zamach był za wielki,
Bo wykręcił w prawo w tył...
Szewc się zwichnął, stracił wagę
I jak długi padł na wznak.
Nie splunął jeszcze na ziemi,
Już na niego jak na konia
Jednym susem krawiec siadł.
I podług zasad przyjętych
Lewą ręką wziął za gardziel,
Prawą w mordę kuł, a kuł.
Mówił przytem, jak zwykł mawiać
Kończąc sprawę: Teraz szyj!
Nie drzémał jednak i Marek;
Obie nogi podniósł w górę,
Potem nagle spuścił w dół;
Takiego urznął szczupaka,
Tak potężnie, tak sprężysto
Na pół łokcia wypiął brzuch,
Że jak z siodła wyrzucony
O trzy kroki krawiec padł.
Szewc wolny nie wstał wszelako,
Ale walcem się potoczył
I pod siebie krawca wziął.
Co padło, nikt tam nie liczył,
Ale coś tam padło dużo,
Bo się krawiec diable wił,
Bo kapota szafirowa
Jak opoka parła w dół.
Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/117
Ta strona została skorygowana.