Bodaj to, bodaj się świecił
Ow kieliszek starodawny
Co to kończył każdy spór.
Raz jeden wkoło jak obszedł,
Już nienawiść diabli wzięli,
Jak raz drugi, zniknął żal,
A przy trzeciem, czwartem kole
Każdy kochał aż do łez.
Tkacz, perła tkaczów, Baltazar,
Przywitawszy Pana Moszka
Kwartę wódki kazał dać.
Napełnił lampkę, wzniósł w górę:
„Daj wam Boże, dobre zdrowie!“
Do sąsiadów swoich rzekł.
Na te słowa szczodrobliwe
Krawiec krzyknął, splunął szewc.
Fundator usta umaczał
I szewcowi podał lampkę.
Szewc posunął czapkę w tył.
Wziął lampkę, westchnął głęboko,
Chciał coś mówić, ale zamilkł
I pociągnął taki łyk,
Aż mu oczko zabielało,
Aż się potem cały wstrząsł.
Atoli do dna nie wypił,
Jak to człowiek ugrzeczniony
W takim razie czynić zwykł.
Lecz dolał lampki serdecznie,
Aż po palcach mu pociekło
I krawcowi w rękę dał;
I ścisnąwszy nieco pasa
Musnął wąsa i tak rzekł:
Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/119
Ta strona została skorygowana.