I istotnie diabeł szewc,
Namiętnie lubił rzemiosło,
Tak, że nocą pokryjomu
Po warsztatach buty szył;
Ztąd to potem niejednego
But tak piecze, że aż strach.
Tu pismo nosem szewc poznał
I nuż diabłu świecić bakę:
„Wielkić, rzekł on, z Waści mistrz.
„Jak byłeś niegdyś na ziemi,
„Toż musiałeś figle płatać,
„Że aż pewnie chodził świat.“
Na to diabeł się roześmiał,
Aż mu z pyska poszedł dym.
I zaczął długo rozprawiać,
Jak był szewcem, lecz że kradzież
Lżejsza praca, wolał kraść.
Gdy nakradł, stał się lichwiarzem,
A z lichwiarza na bankiera
Jak po mydle gładko szło.
Lecz gdy został wielkim sędzią,
Musiał wstrzymać, tu był sęk.
Chciał wyżéj, jeszcze chciał więcéj,
A gdy wszystko szło oporem,
Szatanowi duszę dał,
Cyrograf krwią mu napisał,
Ale w piekle tak się zwijał,
Że w niespełna trzysta lat
Z potępieńca diabłem został
I z najpierwszych teraz jest.
A kiedy bies się rozgadał
I w swéj wielkiéj chełpliwości
Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/127
Ta strona została skorygowana.