Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/128

Ta strona została skorygowana.

Jak na drożdżach sobie rósł,
Szewc nagle ogon zobaczył,
Co rozścielił na podłodze
Zawiesisty kutas swój.
Tego też mu trzeba było,
Tego pragnął, w to mu graj.
Czem prędzéj smoły wziął grudkę,
W garści dobrze ją rozegrzał;
Smoła szewska, diabli lep!
Na kutas zwolna upuścił,
I nastąpił i przycisnął,
Potem szkaplerz z piersi zdiął,
I na smole jak przylepił,
Prędko umknął w drugi kąt.
Bies skoczył... ale stój!... hola!
Ogon trzyma, na dół ciągnie....
Nie pomoże, trzeba siąść.
„Co to jest? — wrzasnął — co to jest?!
„Coś mnie łamie, coś mną kręci;
„Puszczaj szewcze, czyś się wściekł?!
„Puszczaj chamie! jak cię złapię,
„Jakem diabeł, zetrę w proch!“
A Marek chwycił kropidło,
W poświęconéj zmaczał wodzie,
I nuż diabła kropić nią.
Jak ocet, kiedy nim bryzną
Na żelazo rozpalone,
Zbiega w bulki, syczy w dym
Tak po diabła czarnéj skórze
Kropelkami woda wre.
Czart wije się i wywija,
Koziołkuje jak na linie,