„Co nie będzie rzeczy znał?
„Niech złodziéj jaki napadnie
„Lub ciekawa białogłowa,
„Lub, broń Chryste, nagła śmierć —
„Cóż Mospanie wtedy będzie?
„Diabeł znowu świśnie w świat.“
Baltazar wstał i tym razem
Wyrzekł płynnie: „A więc tedy
W ogień z diabłem, spalić psa!“ —
W śmiech Melchior, w śmiech i sam Marek,
Lubo wcale nie po śmiechu
Była teraz obu myśl.
Diabeł ogniem; jakże ogniem
Czysty ogień spalić chcesz?
„Więc tandem tedy, tkacz krzyknął,
„Woda z ogniem jak pies z kotem;
„Rzuć do wody, utop psa!“
I na to głową kiwnąwszy
Butodawca odrzekł smętnie:
„Powodź rzuci gdzie na brzeg,
„Albo czółno na dnie stłucze,
„Albo rybak złapie w sieć.“
Baltazar chciał coś powiedzieć
Spojrzał w pułap, potem w szklankę,
Potem upił, potem... siadł.
Pan Marek łokcie na stole,
W dwa kułaki schował brodę,
I w sto fałdów ściągnął brew;
Melchior milczał, milczał, milczał,...
Coś się widać rodzi w nim.
Coś wielkiéj wagi roztrząsa,
Bo tabakę niuch po niuchu
Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/133
Ta strona została skorygowana.