Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/134

Ta strona została skorygowana.

Zawsze w jednę dziurę pcha;
Bo szklankę swoją wypiwszy
Wypił także kufel szewca,
I do tkacza sięgał już,
Kiedy tenże wczesnym zwrotem
Roztargnienia przerwał bieg.
Wstał Pan Melchior, krząknął, splunął,
I w otwartych dwie par uszów
Takie perły sypnął z ust:
„Jak w raju Jadam i Jewa
„Jak Jonatas w Wielkorybie
„Wiedli zawsze z diabłem spór,
„Tak też w wieży Babilońskiéj
„Nadszedł rwetes: Teraz szyj!“
Szewc westchnął, tkacz się zachłysnął,
Napełniono znowu szklanki,
Krawiec znowu zabrał głos:
„Sławetny Majster, kum Marek,
„Że za ogon diabła chwycił,
„I pod korek łotra wziął,
„Nie turbacyi, nie frasunku,
„Lecz estymy naszéj wart.
„Bies w kozie, wszystkim swoboda,
„Miasto Uhnów, jak aksamit,
„Słodki po nim każdy ścieg.
„Bies wolny, wszystkim konfuzya,
„A więc jako oka w głowie
„Winniśmy go wszyscy strzedz;
„Bo nie zawsze to się trafia,
„Że od diabła mędrszy szewc.
„Nie nasza jednak w tem głowa,
„Bo rozkazu k’temu trzeba,