Gorączkowy mieli sen.
Łbem w ścianą urznął z nich jeden,
Drugi pierzem się zakrztusił,
I Pan Sędyk z łóżka spadł.
Sądzić diabła, rzecz to śliska...
Bo nuż diabeł porwie sąd?!
Potrzeba jednak rozpocząć,
Otworzono więc trzy zamki,
Każden zamek razy trzy.
I ławnik palec umaczał,
Dotknął flaszki, czy nie suknie,
A jak poczuł chłodne szkło,
Przez dwie poły wziął i niesie
Ręce naprzód, głowa w tył.
Postawił diabła na stole,
I protokół przedsięwzięto,
Boć to zawsze pierwszy krok.
Zkąd rodem? jak się nazywa?
Gdzie przebywa? czy żonaty?
Czy pod śledztwem kiedy był?
Et caetera, et caetera,
Pytań było więcéj sta....
Lecz diabeł milczy, jak milczał,
I Ichmościom kozły dając
Coś wystawiał, a nie twarz....
Poskrobał serka im czasem,
Czasem figą im pokazał,
Czasem nawet... pies nie bies!
Co tu począć? co tu robić?
Trudnoż diabłu w skórę dać?!
Nareszcie aż i diabłowi
Cierpliwości już nie stało;
Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/140
Ta strona została skorygowana.