szukać pularesu; sam zaś, przeprosiwszy żonę, że tak nieuważnie wylatywał z karety, chodził po izbie myśląc długo i széroko, o zaczętéj podróży, o miejskich rozkoszach i o swoim nosie, gdy krzyk radośny Amalii przerwał powszechne milczenie. — Jest pulares, znalazł się w torbeczce. — Bogu dzięki, możemy jechać. — Ale prawda, Bartłomieja niema.
Mijała godzina po godzinie, już z południa; nareszcie i ku wieczorowi; aż przecie ze zmierzchem wrócił Bartłomiéj, pijany i oczywiście bez pularesu; musiano więc w karczmie zanocować. Pokładli sie spać z westchnieniem do Boga, aby dzień jutrzejszy pomyślniejszym był ich podróży, co téż się w rzeczy samej i spełniło, gdyż trzeciego dnia stanęli szczęśliwie we Lwowie, gdzie zastali, prócz małego swędu i małego dymu w pokojach, zresztą dość porządne mieszkanie na przedmieściu Krakowskiém.