Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/199

Ta strona została skorygowana.




MIASTO.

Aj, aj, nos Danielu!... Czy nie możesz golić nie ciągnąć nos w górę?... Daj tu lusterko... A ty żydzie czego chcesz? — Przynosiłem krzeseł i kanapę. — Drzwi zamykaj!... Wiész Telembecki, tu djable wieje po nogach.
Wiało w saméj rzeczy, i to nie pomału, bo drzwi nie zamknęły się prawie. Dni sprawunków! dni kłopotu, któż was nie zna! — Płacił Astolf rano, płacił wieczór, a czasem płacił i w nocy. Czwartego dnia nareszcie, zawołał biorąc kluczyk z kołka: nie spodziewałem się, na honor nie spodziewałem się, aby to wszystko miało tyle kosztować.
Cóż dopiéro gdy przyszło do postawienia garderoby Amalji na przyzwoicie wykwintnym stopniu; działo się to pod przewodnictwem Anatazyi, kuzynki Amalii. Nikt nad ładną, wesołą, a może nawet trochę roztrzepaną Anatazję nie był zdolniejszy, z księgi mód niemylne rozdawać wyroki; a Telembecki nie