Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/215

Ta strona została skorygowana.

pije, kiedy mu się pić chce — śpi, kiedy mu się spać chce — a zawsze gada, czy mu się chce, czy nie; czy ma, lub nie, co dobrego opowiedzieć? Z tych myśli wpadł znowu w inne, aż nareszcie jakby mgłą otoczony, widzi Alfreda, który bierze za rękę Amalją, przyciska do swojego serca, ona się uśmiecha, potem ująwszy ją w pół, przebięga szybkim walcem parter i scenę. — Chce zatrzymać tak nieprzystojne postępowanie, lecz jakby do stołka był przykuty; drganie tylko, to ręki, to nogi, świadczy daremne usiłowania. Nakoniec traci z oczów Amalją — para wsunęła się za kulisy — to za nadto! — woła, krzyczy, jęczy, ale nikt go nie słyszy, wszyscy tańcują, wszyscy się śmieją, on jeden cierpi, aż pot zimnemi kroplami po twarzy mu ściekał. „Astolfie, zobacz czy jest nasza kareta,“ przemówiła Amalja, a Astolf przebudzony domyślił się, że już kortyna spuszczona. Wyszedł szukać Daniela,; po wielu trudnościach odszukał go nareszcie, śpiącego na tronie, z którego przeszłego piątku, Zygmunt August liczne rozdawał zlecenia. Wraca spiesznie, i już wychodzących z loży spotyka: Alfred podaje rękę Amalji, Emil Atanazji, i ktoś jeszcze pani Gołębiowskiéj; ale marsz cały wstrzymany przez Józia opierającego się postępować daléj. Amalja więc robiąc honory loży, prosi męża, by wziął ukochanego chłopczyka pod swoją opiekę; lecz zaledwie schodzą ze schodów, i pary naprzód idące odsunęły się w ciżbie, Józio staje i płaczliwym woła głosem: „ja nie pude — ależ mój Józiu, mama już poszła — otże nie pude — mój kochany Józiuniu, dam ci pierniczek a idź daléj...