Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/231

Ta strona została skorygowana.

wstążka wystarczyła i że Atanazja wstąpiwszy pozostawione wczoraj perły, wzięła ze sobą Amalję.
Brzmiała huczna muzyka w gorejących światłem pokojach — już skończyły się witające ukłony — już przeszły polskie tańce — już mężowie do kart zasiedli — a liczne pary w zamętnym walcu, jak wirem chwycone na wyścigi pędziły, gdy Astolf wchodząc, od pierwszéj Amalji, odpoczywającéj przy drzwiach, został powitany: „Cóż się z tobą działo?“ spytała cicho. — Potem ci powiem, odpowiedział i chciał iść daléj, ale Amalja zatrzymując go za rękę, rzekła do ucha: jakąż ty masz kamizelkę?
— Jakto, jaką? spytał się i spojrzał po sobie.
— Jakąś bardzo jasną.
— Mnie się zdaje, że wszyscy...
Nie skończył, gdyż w ten moment Emil do dalszego tańca wezwał Amalję, tylko, rzuciwszy okiem w około na otaczające go kamizelki, zapiął frak w górze, jednym guzikiem wyżéj, i poszedł ukłonić się gospodarstwu.
Wkrótce siedział już u stolika, ale więcéj roztargniony niż kiedykolwiek. Gra była droga, warto było uważać; lecz i niektóre przestrogi pani Magduszewskiéj trudno było zapomnieć. Często rzucał okiem przez otwarte podwoje w tańcujących koło; i nie zawsze odegrał atout, kiedy mu się zdarzyło postrzedz, za długo bawiącą, pewną fryzowaną głowę, obok girlandy z granatów. — Renąs! renąs! krzyknięto przy jego stoliku — Astolf zrobił renąsa, niema się czego i zapierać. Jakże nie mamy przegrywać, zawołał Raptusiewicz rzucając się na krześle,