Ta strona została skorygowana.
Został Astolf. — Niema co myśleć — wieczór się zbliża, sanki połamane — trzeba konie wyprządz, wsiąść na nie i wrócić do domu. Ale jeżeli naręczny był łatwy do spłoszenia, podsobny był nad miarę łaskotliwy; za każdem dotknięciem grzbietu wierzgał, czasem i dziesięć razy raz po raz. Trudny wybór, niema co mówić; jednak z dwojga złego, mniejsze wybierając, wsiadł Astolf z pomocą Bartłomieja na naręcznego; a utyskując nie mało na nieprzyjemne tarcie chomąta, głaszcząc co chwila i reflektując rumaka, wrócił nareszcie mimowolny jeździec do niespokojnej żony.