barkami wstrząsał i podnosił. — Nie śmiejcie się! położenie jego było okropném.
Odstąpmy na chwilę Astolfa i Amalją, i wróćmy się do Alfreda. Alfred, który z wielkim mozołem wyszukał nareszcie, stosowną dla siebie sztuką, nie mało był rozstrojony, kiedy Amalja przestając na roli w pierwszéj komedyi, właśnie w tejże nie grała a Klara jéj przeznaczone miejsce zajęła. Nie było ucinków i śmieszności, któremiby nie okrywał swojéj tymczasowéj narzeczonéj; gdy to nie wiele skutkowało, a Klara upornie obstawała przy raz, ledwie że nie szturmem zdobytéj roli, oświadczył wyraźnie iż z nią grać nie będzie.
Rzucona kość niezgody — miłość własna obrażona — namiętności wzbudzone. Pan Raptusiewicz, mąż Klary, nie był łatwym do zniesienia jakiéj bądź przeciwności; zostawał przy tém w mniemaniu, że Amalja jest właściwą przyczyną obelgi wyrządzonéj jego żonie; dla tego nazajutrz po tym wypadku, kiedy po próbie pierwszéj sztuki Amalja odjechała, a Astolf nie mogąc się doczekać drugiéj komedyi — tém niespokojniejszy, iż właśnie Alfreda brakowało — wyłaził spocony ze swojéj budki, pan Raptusiewicz zbliżył się nagle, chcąc ostudzić żółć od wczoraj kipiącą na niewinnym i o niczem niewiedzącym mężu. Od ucinków zaczął, których Alfred z razu nie zrozumiał, lecz co raz wyraźniejsze stawały się wymówki, i już nie jednę, równie ostrą wywołały odpowiedź; w tém Alfred nadchodzi, zgaduje o co rzecz idzie, i biorąc stronę Amalji, całą winę przyjmuje na siebie. Astolf nie wie na którego z dwóch ma się więcéj gniewać — tamten oburza
Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/253
Ta strona została skorygowana.