Też same ławki dębowe,
Gdzie Siostry z Matką siedziały,
Gdziem z drugiemi skłaniał głowę
Nim usta pacierz umiały;
Wszystko, wszystko jest jak było,
Ażem się spytał sam siebie,
Czy mi się życie nie śniło,
Czy w istocie żyję, żyłem?
Ach, niestety żyję, żyłem.
W niczem nie znać czasu tknięcia,
Ja się tylko, ja zmieniłem,
Stary kaleka z dziecięcia.
Ale ledwie czoło schylę,
I duszą spojrzę na chwilę,
Już przedemną długa wstęga
Z różnych nitek mego życia,
Do całuna od powicia
Gdzieś daleko w przeszłość sięga.
O jakaż tęsknota błoga
Za jéj pociąga widokiem!
Ciebie najprzód, Matko droga[1],
Łzawem dziecka widzę okiem,
Widzę Ciebie, jakby we śnie,
Bo nad Twą trumną zawcześnie
Zapłakaliśmy sieroty;
Tylko zdala woń Twéj cnoty,
Jak po rosie oddech kwiata
Nieznanego w téj krainie
Płynie z nami i zapłynie
Aż gdzieś do lepszego świata.
- ↑ Marya z hr. Dembińskich.