Mojéj okropnéj nie powiększa męki,
Że raz śmiertelny z waszéj biorę ręki.
Najprzód z przepaści dźwignijcie powoli,
A potem o tem, co mnie zdawna boli,
A potem o tem, jaką pójdziem drogą,
Wasze wyścigi zbawić mnie nie mogą.
Blizko, daleko, nizko czy wysoko,
Wszystkich opłynie macierzyńskie oko,
Wszystkich zarówno przy sercu umieszczę,
Bądźcie wy w zgodzie, a nie zginę jeszcze.
Matki nie słucha rzesza gwarna, płocha,
Kłóci się o to, kto ją lepiéj kocha,
Aż duch z nieszczęsnéj nareszcie uleci
I sierotami pozostaną dzieci.
Jeszcze Polska nie zginęła,
Zagrzmiało z nad Wisły;
Okowy prysły,
Oręże błysły,
Daléj do dzieła!
Polska niech żyje!
Niech wolność żyje!
Do broni! bracia, do broni!
Do broni, do koni!
Carów stopą kraj zdeptany
Krew moskiewska niech obmyje!
Polska niech żyje!
Niech giną tyrany!