Lepiéj zginąć bez udziału,
Jak jałmużną mrzeć pomału,
Tą jałmużną, którą z trwogi
Rzucą czasem nam pod nogi. —
Nie łzy lejcie w serca synów,
Ale lejcie żółci zdrój,
Zaród przyszłych mściwych czynów
Za swe krzywdy, za kraj swój.
Lejcie nawet jad wścieklizny,
Niech nim kiedyś pryśnie serce,
Byle wprzódy na wydziercę
Wyzionęło swe trucizny. —
Trenów waszych tkliwym głosem
Nie zmiękczajcie hartu duszy,
Owéj zbroi w walce z losem,
Którą ludzka broń nie skruszy,
Żadne zdrady nie zabierą.
Jakby we łzach hart rozpłynął,
Wtenczasby, wtenczas dopiero
Raz na zawsze naród zginął.
Jak cień zamordowanego
U łoża mordercy stoi,
Włosy jeży, czoło znoi,
I nie budząc uśpionego
Jedną tylko mocą trwogi
Porywa, stawia na nogi,
A potém na klęczki ciska,
I przez usta snem sklejone
Pacierz z duszy mu wyciska. —
Tak to suche wasze oko
Groźno na wroga zwrócone
Niech w łono sięga głęboko,
Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XIII.djvu/036
Ta strona została uwierzytelniona.