„Chciałem się zemścić, zemścić się nie mogę,
„Sam się więc wtrącę w odwieczną pożogę!“
— „Niewdzięczny chłopcze! Ona twoją będzie,
„Ale czas dni siedm niech z życia uprzędzie,
„Bo tydzień straszny... władza nasza stygnie!“
— „Ha! będzie moją!... Niechże dziś ją zoczę
„Wtenczas uwierzę w twe słowa prorocze,
„Dziś raz jeszcze w zamku o północy
„Chcę wezwać twojéj i piekła pomocy!“
Tam czarna wieża, jakby komin góry
Zda się wybuchać te ciągnące chmury,
Co daléj w kłębie jednego obwodu
Stają na borach puklerzem zachodu
I gdy w Karpatach świat się w nocy nurza,
One dnia resztę przejmując z podgórza
Złotem i pąsem obrąbiwszy boki
Składają łunę na rozdół głęboki,
Tak jak przyjaciel rodzinie dalekiéj
Zlecenie tego, co żegna na wieki.
Czarna tam wieża przy zamku wysoko,
A niżéj, niżéj dolina głęboko.