Noc była jasna, czarne skały, góry,
Krople padały, a niebo bez chmury,
Wicher przejmował, a listek nie kiwnie,
Wkoło tak straszno, tak straszno, tak dziwnie;
Pusto przy wieży, i czyste powietrze,
A słychać skrzydło jak się z skrzydłem zetrze;
Pusto przy wieży, a słychać stąpanie
Jak odgłos stopy po rosie w zaranie,
Jak kiedy echo nadbrzeżnéj opoki
Spłoszonéj łani odbije poskoki;
Wkoło tak dziwnie, tak dziwnie, okropnie...
Ha! Światło w bramie, w świetle most i stopnie.
„No, no, zuchwałku, czemu cofasz nogę,
„Nie dzwoń zębami, daléj bratku w drogę;
„Podaj mi rękę. — Aj, aj, coś zziębnięta,
„Drzy jakby była ze stawu wyjęta,
„Uchwyćże świeczkę, co ci w palce pletę,
„Świeczka maleńka, wielką ma zaletę;
„Z wyprutych żyłek wyprutego płodu
„Jasno się świeci, świeci bez zawodu,
„Gdzie sięgnie światłem, gdzie wyziewy swemi,
„Tam ni ryk gromu, ni trzęsienie ziemi
„Snu w żadném łonie rozpięrzchnąć nie zdoła
„No, no, no, bratku obetrzéj pot z czoła
„I weź w prawicę obojczyk widlaty[1],
„Co z nietoperza wyrwany przed laty,
- ↑ Przesądy gminne dotąd istniejące.