Gdy śpiewał senne piosnki,
Najrzewniejszych nut dobierał
I uczuciem drzał mu głos.
Maleńka Hanna słuchała
Rączki kładła mu na usta,
Z ust na struny, a dźwięk stron
Szemrał, szeptał jakby echo
Gdzieś śpiewanych świętych słów.
Maleńka Hanna słuchała
I w uśmiechu stygła łezka
I powieki sklejał sen.
Głos dźwięczny, luby, uroczy,
Rzewne, smętne dumek nuty,
Tęsknej myśli cichy prąd
Siąkły w pamięć, w sny wpływały
Z życiem rosły razem z nią.
Godziny pełzły, a lata
Biegły. — Hanna z tego pączka
Tylu cierpień, tylu łez,
W nadobną wzrosła dziewońkę,
Lecz jej piękność nie z tej ziemi
Można było wielbić, czcić,
Lecz zmysłowo kochać, nigdy,
Tyle nieba było w niej.
W komnacie pańskiej już cisza,
Matki nie ma, Hanna sama,
Ani słyszeć dźwięku strun.
Lecz za to w nocnych godzinach,
Z szumem wody, szmerem liści
Zawsze miły, luby śpiew
Dolatując śnieżnych kotar
Lulał, wspieszczał w ciche sny.
Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XIII.djvu/128
Ta strona została uwierzytelniona.