Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XIII.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

Jak pamięć ludzka zasięgnie
Nie zawitał w nasze strony
Tak ogromny, straszny zwierz.
Nie tłoczył owsa, ni malin
Zrywał, ani mrowisk burzył,
Ale za to woły bił,
I z bydlęcia rozdartego
Tylko wyssał całą krew.
Myślistwo szemrać zaczęło,
Że widocznie z djabłem sprawa,
Co w niedźwiedzia skórę wlazł.
Gdy idzie wabi do piekła,
A gdy stanie jeszcze gorzej,
Ze złym duchem trudny spór.
Poświęcono zatem strzelby
I na kulkach ryto krzyż.
Tych baśni Cześnik nie słuchał,
Ale złość w nim także wrzała,
Że niedźwiedzia nie mógł dojść.
Już widział honor splamiony,
Swoją sławę poszarpaną,
Jeśli w końcu ujdzie zwierz,
Co przez tyle czasu, kraju,
Jakby sobie z niego drwił.
Nareszcie tabor rozłożył
Na Wetlińskich połoninach
I nadeszła trzecia noc.
Sen twardy wszystkich ogarnął
Ni w szałasie pies zawerczał,
Ni przy wozie forknął koń,
Ni płomykiem wiatr zaszemrał,
Ni też węglem strzelił żar.