Tak mówił stary Matjaszek,
A jak wryty Cześnik słuchał,
Zęby ścięte, oko w słup.
I skończył stary Matjaszek,
A jak wryty Cześnik słuchał,
Ręka tylko mięła list.
Mięła, tarła, aż przez palce
Wkrótce biały leciał proch.
Dwie żądze równie gwałtowne,
Równo wrzały w jego duszy,
Wściekły z sobą wiodły spór.
Myślistwo stało w milczeniu
I czekało nie bez trwogi,
Co rozkaże srogi Pan.
Aż wykrzyknął: „Dalej na koń!
Zapoluję jeszcze raz“.
Na wązkim wkrótce uszyjku,
Gdzie jałowce tylko rosły,
Gdzie kóz tylko bity ślad,
Stał Cześnik konno sam jeden,
Na kulbace oparł strzelbę,
A na cynglu palec miał,
Bo jeżeli już nie wyszedł,
Tędy niedźwiedź musi wyjść.
Krew nocną wieścią wzburzona
Niecierpliwość w nim wzmagała
I myliła rozmiar chwil.
Już podług jego rachuby
Już powinny były dawno
Na zastępach psiarnie stać,
Już tropowiec dojść niedźwiedzia,
Nad barłogiem głosu dać.
Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XIII.djvu/135
Ta strona została uwierzytelniona.