Będziem, będziem zawsze sami,
Jeden tylko Bóg nad nami.
Ach zleć do mnie, zleć z wysoka
Turkaweczko modrooka.
Głos umilkł, Hanna chce biegnąć,
Chce uciekać, lecz jak we śnie,
W miejscu tylko stawia krok.
W jéj oczach błędnych, strwożonych,
Ziemia, niebo, drzewa, gwiazdy
Wirowały w koło niéj.
Tylko otchłań teraz widzi,
Gdzie niebaczna miała paść.
Zapóźno, biedna!... zapóźno!...
Bo przed tobą ukochaną
Na kolana Niczyj padł.
Palącą dłonią dłoń zimną
Chwycił, trzymał, do ust cisnął,
W twoje oko wlepił wzrok,
I miłości drżącym głosem
Słowa dumki z cicha rzekł.
„Ach zleć do mnie, zleć z wysoka
„Turkaweczko modrooka!
„Ja mem sercem cię osłonię,
„Razem z tobą w dal pogonię,
„Tam na stepach będziem sami,
„Jeden tylko Bóg nad nami...
„Ach zleć do mnie zleć z wysoka,
„Turkaweczko modrooka!“